Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą...

czwartek, 21 kwietnia 2011

Góralki poskromiły "Lwice"!!!

SPR Olkusz -UKS Olimpia-Sądeczanin Nowy Sącz 22:32 (12:12)
Hala MOSiR - Olkusz, ul. Wiejska 1
9.IV.2011 godzina 17.00 
 
Sobotni wieczór w olkuskim MOSiR-ze miał być kolejnym świętem dla kibiców "Srebrnych Lwic". Niestety zamiast niego była "mała stypa", bo po tak dotkliwej porażce z nowosądeczankami mało komu w głowie było świętowanie. Zapewne nie tak ten mecz wyobrażali sobie wszyscy, którzy sympatyzują z olkuskim SPR-em. Szczególnie po zeszłotygodniowej wiktorii nad liderem z Jeleniej Góry. Dziś liczono na kolejną wygraną i punkt przewagi nad zespołem Finepharm'u. Przynajmniej do jutra, kiedy to swoje spotkanie rozegrają liderki ligowej tabeli.
Pierwsza połowa sobotniej potyczki była bardzo wyrówna i zakończyła się remisem 12:12. W drugiej olkuszanki potrafiły zbudować trzybramkową przewagę nad zespołem Olimpii, ale to było zdecydowanie za mała przy tak fatalnej w naszym wykonaniu końcówce. Ostatnie minuty meczu można śmiało nazwać "rzezią niewiniątek". To był istny pogrom. Takiej bezradności w grze podopiecznych Krzysztofa Adamuszka nie widzieliśmy chyba nigdy wcześniej. Ta porażka mogłaby być znacznie wyższa, gdyby nie znakomita postawa Doroty Krzymińskiej. Szkoda, że reszta "Lwic" zagrała poniżej swojego poziomu.
Olkuszanki były dziś w stanie powstrzymać najskuteczniejszą w lidze, Joannę Gadzinę. Na nasze nieszczęście w meczu tym wypaliły dwie inne "strzelby" Olimpii... 

      
Ten mecz miał być okazją dla olkuszanek na rewanż za dwie kolejne porażki z drużyną z Nowego Sącza. Pierwszą jeszcze z rundy zasadniczej rozgrywek (w Olkuszu) i drugą już w fazie play-off w Nowym Sączu. Chcąc walczyć o pierwsze miejsce w grupie B pierwszej ligi, miejscowe po prostu nie mogły tego meczu przegrać. Niestety po raz kolejny okazało się, że z drużyną Olimpii jakoś grać nie potrafimy i "Srebrne Lwice" musiały kolejny raz posmakować goryczy porażki. Najbardziej jednak boli nie sama przegrana, ale styl w jakim została poniesiona. Szczególnie ostatni kwadrans sobotniego meczu był najsłabszym w wykonaniu olkuszanek od "iks" czasu. Teraz wszelkie atuty w walce o bezpośredni awans do Superligi znajdują się w rękach zespołu Finepharm'u, który swój mecz z SMS-em Gliwice rozgrywa w niedziele (10.IV). 
 
 



Mecz 18 kolejki rozpoczęliśmy bardzo dobrze i w 4 minucie meczu prowadziliśmy 2:0. Przyjezdne potrafiły jednak szybko odpowiedzieć na te ciosy i już dwie minuty później notowaliśmy remis 2:2. Taka obustronna wymiana ciosów trwała przez pierwsze 10 minut tej partii meczu. Wtedy to po trafieniu Natalii Tarnowskiej "żółto-czerwone prowadziły 5:4. Niestety w tym momencie coś w ataku naszej drużyny przestało funkcjonować. Były okazję do kolejnych zdobyczy bramkowych, jednak piłka po rzutach "Srebrnych Lwic" za nic nie mogła znaleźć drogi do bramki Olimpii. Nowosądeczanki natomiast nie miały żadnych problemów ze zdobywaniem kolejnych bramek. Efektem ich skutecznej gry była czterobramkowa przewaga przyjezdnych po kwadransie gry (5:9).
Po tym, jakże udanym dla przyjezdnych, kwadransie gry w olkuskiej bramce swoje show rozpoczęła Dorota Krzymińska. Udane interwencje "Doris" (tylko 3 braki Olimpii w drugich 15 minutach pierwszej połowy) były sygnałem do zdecydowanych ataków dla reszty drużyny. I ataki te zostały szybko zainicjowane. Dwie kolejne bramki Natalii Tarnowskiej oraz trafienia Kornelii Karwackiej i Katarzyny Ignatovej, pozwoliły gospodyniom zniwelować stratę do rywalek do zaledwie jednej bramki. To była 23 minuta meczu. W międzyczasie mieliśmy jeszcze kilka okazji do zdobycia bramki, ale na posterunku była bramkarka Olimpii, Miroslawa Zahorjanowa. Kolejne pięć minut meczu było ogólnie popisem nieskuteczności obu ekip - tylko jedno "oczko" przyjezdnych. Końcówka pierwszej połowy należała już jednak zdecydowanie do olkuszanek. A właściwie do krakowskiego duetu "P&P". Dwie bramki Pauli Przytuły i trafienie Pauliny Leszczyńskiej, niemal z końcową syreną pierwszej odsłony, dały nam remis 12:12 po 30 minutach gry. 



Tak udana końcówka pierwszego aktu sobotniego spektaklu (który na koniec okazał się dramatem dla olkuszanek) była punktem wyjściowym do znakomitej gry "Strażniczek" w pierwszych minutach drugiej odsłony. Trafiają "Leszczu", Natalia, dwa razy "Kosa" i w 36 minucie budujemy najwyższą przewagę w meczu - 16:13. Po takim otwarciu zapewne nikt, nawet w najgorszych koszmarach nie przypuszczał, jak zakończy się ten pojedynek. Co prawda góralki szybko odrobiły te straty i doprowadziły do remisu 17:17 w 40 minucie, ale gra naszej drużyny nie wyglądała wtedy jeszcze źle. Fakt, to olkuszanki stwarzały rywalkom okazje do zdobywania bramek, gdyż "Lwice" popełniły szybko kilka błędów w ataku, a to bez mrugnięcia okiem zostało przez podopieczne Lucyny Zygmunt wykorzystane.
W 41 minucie. po trafieniu Moniki Twarowskiej, objęliśmy po raz kolejny prowadzenie 18:17. Jak się później okazało po raz ostatni. W 43 minucie o czas poprosił trener gospodyń, Krzysztof Adamuszek. Czas, po którym nie wiedzieć czemu, nasze zawodniczki wyszły na parkiet ze "związanymi nogami". Po tym czasie zdecydowanie nie kleiła się nasza gra do przodu. Okres gry pomiędzy 43 a 51 minutą przegrywamy 3:5, a w cały mecz, na 9 minut przed końcem, 21:22. Jednak to co nastąpiło później, było niezrozumiałe dla wszystkich. Olkuszanki, które do tej pory grały dobrze, praktycznie zatrzymały się na parkiecie. Wyglądało to tak, jakby w 51 minucie ktoś zaciągnął hamulec ręczny w pociągu SPR Olkusz. Końcowe minuty meczu przegrywamy 1:10!!! i na taką postawę drużyny ciężko znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie. Nasze zawodniczki były w tym fragmencie meczu całkowicie bezradne. Zakończenia pojedynku takim knockout'em nie powstydziłby się zapewne żaden z braci Kliczko.      
W sobotnim meczu wśród olkuszanek po 5 trafień zaliczyły Natalia Tarnowska i Katarzyna Ignatova, natomiast dla Olimpii najwięcej bramek zdobyła Agnieszka Leśniak (10), a Karolina Płachta dołożyła 7 trafień. Warto dodać, że te zawodniczki to rocznik 1992 i jeszcze rok temu obie walczyła w drużynie juniorek Olimpii.  



SPR Olkusz: Kinga Baryłka, Dorota Krzymińska Katarzyna Kantor, Aleksandra Giera (3), Natalia Tarnowska (5), Monika Twarowska (1), Agnieszka Jędrusik, Paula Przytuła (3), Katarzyna Ignatova (5/3), Paulina Leszczyńska (2/1), Kornelia Karwacka (3), Agata Wcześniak, Bożena Pietrzak.
Trener: Krzysztof Adamuszek. Kary: 4 minuty.
UKS Olimpia-Sądeczanin Nowy Sącz: Małgorzata Burnagiel, Miroslawa Zahorjanowa Karolina Płachta (7), Joanna Konieczkowicz (3), Agnieszka Leśniak (10/5), Joanna Gadzina (3), Elżbieta Skorut, Aleksandra Blak (1), Żaneta Moskal (5), Małgorzata Rączka (2), Sylwia Sroka (1).
Trener: Lucyna Zygmunt. Kary: 4 minuty.

Widzów: 400.

Zawodniczka  meczu (w opinii autora)
Dorota Krzymińska. Nie wyszła na parkiet w pierwszej siódemce zespołu, ale szybko zmieniła na bramce Kingę Baryłkę, która zdecydowanie nie była zadowolona ze swojej postawy w tym meczu. I od momentu pojawienia się "Matki" między słupkami olkuskiej bramki, przyjezdne miały ogromne problemy ze zdobywaniem bramek. Nasza bramkarka wygrała multum bezpośrednich pojedynków z rywalkami, złapała mnóstwo rzutów z drugiej linii, a do tego dołożyła jeszcze przerwanie kilku szybkich kontr Olimpii. Tak, ten mecz zdecydowanie należał do Doroty. Szkoda, że nie był to mecz wygrany, bo po takiej porażce nasza bramkarka nie mogła cieszyć się ze swojego znakomitego występu.    

Akcja meczu (w opinii autora)
Dwie akcje kapitan olkuszanek, Moniki Twarowskiej. Najpierw "Monia" do końca walczyła o piłkę z najskuteczniejszą snajperką ligi, Joanną Gadziną i do samego końca szybkiego ataku Olimpii uprzykrzała jej życie, czego efektem był niecelny rzut "Ciupagi". Po udanej interwencji Doroty Krzymińskiej olkuszanki przeprowadziły szybki kontratak, piłka z prawego rozegrania trafiła na skrzydło do Moniki, która pewnym rzutem umieściła piłkę w siatce. To trafienie dało nam prowadzenie 18:17. Przy okazji Monika pokazała, że nie ma straconych piłek, a do obrony wracać trzeba zawsze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz